Cienkopisy Colorino Artist
Cienkopisy to chyba moja największa papiernicza miłość. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale mogłabym je kupować codziennie, mieć tysiące i nie oddałabym nikomu ani sztuki. Są według mnie najbardziej praktyczne, bo można nimi tak po prostu zastąpić długopis w trakcie pisania, aby jakoś wyróżnić fragment tekstu. Bez zmiany wielkości liter, bez zmiany kroju pisma - są niewiele grubsze od standardowego długopisu i nie rozmazują się jak żelopisy, co czyni je według mnie obowiązkowymi w zestawie szkolnym czy biurowym.
Ale tym razem nie opiszę standardowych cienkopisów, jak to było w przypadku Dainayuu z AliExpress. Te są trochę bardziej... fantazyjne. Mają grube, "markerowe" obudowy, potężne skuwki i są zapakowane w spory (jak na ich ilość) karton. Dodatkowo umieszczono je w plastikowej wytłoczce, w której trzymają się bardzo stabilnie. Cała ta otoczka sugeruje, że mamy do czynienia z produktem luksusowym. No nie wiem, czy 12 cienkopisów za 15 złotych (a da się je kupić nawet taniej) to taki luksus, bo to wychodzi 1,25 zł od sztuki, ale cóż - przyjrzymy się.
Kolory są raczej standardowe. Jedynym "dziwem" nazwałabym jasny różowy o wyraziście neonowej skuwce. Oczywiście kolor tuszu już neonowy nie jest. To taki niby róż, niby koral, a trochę też jaśniutki pinky peach. Lubię takie odcienie, więc stał się moim ulubionym kolorkiem z tej gamy, ale ta skuwka mogłaby być trochę bardziej stonowana. Inne są już zdecydowanie bardziej zgodne z tuszem, który reprezentują.
Pisze się nimi gładko, przyjemnie, jednolicie. Nie przerywają, a ich końcówki są równe, co też nie zawsze jest takie oczywiste, jak choćby w przypadku cienkopisów z AliExpress, które wydają się jakby krzywo obcięte. Grubość będzie zależała od tego, pod jakim kątem piszemy i z jaką siłą przyciskamy rysik do kartki.
Co istotne, te cienkopisy mają bardzo nietypowe końcówki. Zwykle kojarzymy cienkopis z bardzo cieniutkim, igłowatym rysikiem zakończonym malutkim tuszodajnym (nie zabijajcie mnie za ten neologizm) czubkiem. Tymczasem tutaj mamy do czynienia z końcówką raczej markerową, o kształcie stożka. Najpierw jest plastikowa osłonka w kolorze danego pisaka, następnie biały plastik, który płynnie przechodzi w czubek - i to on służy do pisania. Można kreślić bardziej bokiem, wtedy wyjdą grubsze linie, a można na sztorc, aby pisać cieniutko. Pisanie bokiem jest jednak niewygodne, bo końcówka nie dość, że krótka, to jeszcze bardzo twarda - z pewnością nie jest to brush pen i ciężko by było cokolwiek coś tym wykaligrafować. Radzę jednak potraktować owe pisaki jako cienkopisy.
Trudno porównywać Colorino Artist z innymi cienkopisami ze względu na ich nietypową budowę. Już na pierwszy rzut oka widać, jak bardzo produkt Colorino różni się od flagowych firm. Pisaki Stabilo mają typowo cienkopisowe końcówki, czyli metalowe sztyfty zakończone kolorowym, nieco kanciastym czubkiem. Staedtlery, które pieszczotliwie nazywam sztadlerkami (tak, wiem, to kwalifikuje się do leczenia), również zbudowane są z cienkich igieł i barwnych końcówek, bardziej spiczastych niż w przypadku Stabilo. Jest jednak coś, co łączy je z omawianymi Colorino Artist - w trakcie zbyt mocnego dociskania potrafią "prysnąć" tuszem, choć zdarza się to raczej nieczęsto. Pamiętajmy, aby traktować te cienkopisy delikatnie!
Nie wydaje mi się, aby były one bardziej "artystyczne" od standardowych cienkopisów. Ta fantazyjna końcówka nie daje efektu wow. Jest twarda i tylko w 1/3 barwiąca. Jeśli chodzi o grubą, okrągłą obudowę, to może ona być zarówno plusem, jak i minusem - zależy od tego, co nam wygodniej trzyma się w dłoni. Colorino Artist są duże, ale lekkie - zbudowane z taniego plastiku, który łatwo się rysuje. Ale tak poza tym wizualnie prezentują się ładnie i z pewnością ozdobią niejedno biurko, zwłaszcza jeśli właściciel lubuje się w czarnych akcentach.
Kształt: cienkopisy o stożkowatej końcówce; obudowa gruba, okrągła
Cena regularna: 12-15 zł
Dostępność: stała (zamawiałam tu)
Ocena: 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz