Back to school z Biedronką, czyli haul słowem pisany #3
Oto trzecia, morska odsłona biedronkowego haulu. Te zakupy były szybkie, spontaniczne i niezbyt przemyślane, ale niemal ze wszystkiego jestem zadowolona - oczywiście za wyjątkiem polityki sklepu, który tym razem, aby nam wszystkim było jeszcze weselej, w czwartek na kilka dni przed planowanym terminem wrzucił gdzieniegdzie część (!) oferty poniedziałkowej. Pojawiły się niektóre zeszyty, kalendarze, karteczki i jeden rodzaj żelopisów - łącznie taki jeden klasyczny kartonowy regał.
W związku z tymi "perturbacjami" powyższe cudeńka mam już od czwartku, natomiast te z piaskowej fotki, zgodnie z gazetką, od poniedziałku. Nie ukrywam frustracji - to, co Biedronka w tym roku wyrabia, przechodzi ludzkie pojęcie. Długie oczekiwanie na gazetki, wcześniejsze rzuty produktów w niektórych sklepach, a późniejsze w innych, no po prostu tragedia. Gdyby nie fakt, że jestem freakiem absolutnym, już dawno machnęłabym na to wszystko ręką, ale wiecie - trzeba mieć jakieś szalone hobby (albo dwa... albo trzy...), bo inaczej tak smutno w życiu. Cóż miałabym robić, grać na gitarze? Czy ktoś to sobie w ogóle wyobraża? Ja i gitara czy inne szachy, o niee.
Zapytacie zapewne, dlaczego targałam ze sobą torbę cudności na plażę. Nie, o dziwo wcale nie dlatego, że nie umiem się z nimi rozstać choćby na pół dnia - po prostu już od dawna miałam zaplanowaną na ten poniedziałek wycieczkę nad morze, a gdy okazało się, że tym razem w czwartek nie rzucili na sklep wszystkiego, postanowiłam wbrew wszelkim przeciwnościom losu odwiedzić Biedronkę z samego rana już w drodze nad Bałtyk. Nawet nie wiecie, jaka gorycz mnie zalała, gdy w pierwszej nie znalazłam ani jednej rzeczy z nowej oferty... Dwudziesty sierpnia, sklep jeden z tych dużych (bo w niektórych mniejszych Biedronkach nie ma wszystkiego z gazetek), a tu nic. Jednak udało mi się moim smętnym rozczarowaniem przekonać mamę, aby skręciła do kolejnej Biedronki, obiecując, że jak w tej nic nie będzie, to słowem się na ten temat nie odezwę. Na szczęście już z daleka ujrzałam świeżutki regał z nowymi, jeszcze dość ładnie ułożonymi produktami.
W jednej chwili zalała mnie fala szczęścia (ale też troski - o portfel). Nie miałam dużo czasu, bo czekał samochód pełen wycieczkowiczów, więc przebierałam wszystko szybko, wręcz gorączkowo. Złapałam rzeczy, o których wiedziałam, że kupię, odkąd zobaczyłam je w gazetce, a oprócz nich rzecz jasna skusiłam się na kilka innych, które na żywo okazały się tak urocze, że po bardzo krótkiej bitwie z myślami musiałam je kupić. Na przykład totalnie zachwyciły mnie stempelki w słoiczkach w kształcie serduszek i dopiero teraz wydumałam, że inne wzory byłyby bardziej praktyczne. Niemniej raduję się z każdej jednej rzeczy, którą kupiłam. Z każdej każdziutkiej. Naprawdę mało kto jest w stanie zrozumieć, jaką radość powoduje u mnie głupi korektor w kształcie różowego makaronika, nawet jeśli jakość samej taśmy nie jest najwyższych lotów.
A zatem, mili moi, pora na wyliczankę zakupową. Najwięcej kupiłam artykułów piśmienniczych, bo ich wybór był tak ogromny, że naprawdę wątpię, aby ktokolwiek mógł się zdecydować tylko na jedno pisadło. Nabyłam łącznie 10 długopisów żelowych w trzech paczkach. Dwa pastelowe z wymazywalnym czarnym tuszem, cztery białe z kolorowymi wzorami o cienkich końcówkach (2x niebieski, 2x czarny) oraz cztery w pastelowych obudowach o grubszych końcówkach - również niebieskich i czarnych. Dużo tego, ale przyznam szczerze, że żelowe tego typu szybko się wypisują, zwłaszcza jeśli używa się ich do głównego tekstu w notatkach, a potem nie mam gdzie takich kupować i zamawiam z AliExpress, wkurzając się, że przerywają. Szkoda tylko, że te tutaj nie mają jakichś oznaczeń, który pisze na czarno, a który na niebiesko.
Z kolorowo piszących cudeniek kupiłam dwa zestawy - jeden cienkopisów, drugi pastelowych żelopisów. Tak, wiem, cienkopisów mam już tysiące, ale (ja zawsze mam jakieś ale) oczywiście wzorzyste obudowy musiały mnie kupić - a właściwie na odwrót. Zapewne zostawię je w domu rodzinnym, bo tutaj ostały się tylko pojedyncze z różnych zestawów, najczęściej żółte. Natomiast w pastelowych jestem totalnie zakochana, mimo że trzeba trochę czekać, aż wyschną na kartce. Zdążyłam już poużywać ich trochę przy wypisywaniu pocztówek, także mogę szczerze polecić. Kolor miętowy jest po prostu cudowny.
Oczywiście nie mogłam przepuścić zakreślaczy w pastelowej obudowie ze świecącymi cekinami w skuwkach - no ludzie święci, powinno się zabronić produkowania tak uroczych cudeniek, bo moje serce kiedyś nie wytrzyma nadmiaru zachwytu nad nimi. Co ciekawe, dopiero po zakupie zorientowałam się, że zakreślacze mają końcówki w kształcie... gwiazdek. Mam na koncie naprawdę wiele zakreślaczowych zakupów i pierwszy raz w mojej kolekcji zawitały takie dziwy. Są nieco węższe od klasycznych i zakreśla się nimi pionowo, a nie na skos, także nie każdemu będą odpowiadać - ale jak dla mnie fajny gadżet, zwłaszcza że tymi końcówkami można stemplować gwiazdeczki.
Z kolorowo piszących cudeniek kupiłam dwa zestawy - jeden cienkopisów, drugi pastelowych żelopisów. Tak, wiem, cienkopisów mam już tysiące, ale (ja zawsze mam jakieś ale) oczywiście wzorzyste obudowy musiały mnie kupić - a właściwie na odwrót. Zapewne zostawię je w domu rodzinnym, bo tutaj ostały się tylko pojedyncze z różnych zestawów, najczęściej żółte. Natomiast w pastelowych jestem totalnie zakochana, mimo że trzeba trochę czekać, aż wyschną na kartce. Zdążyłam już poużywać ich trochę przy wypisywaniu pocztówek, także mogę szczerze polecić. Kolor miętowy jest po prostu cudowny.
Oczywiście nie mogłam przepuścić zakreślaczy w pastelowej obudowie ze świecącymi cekinami w skuwkach - no ludzie święci, powinno się zabronić produkowania tak uroczych cudeniek, bo moje serce kiedyś nie wytrzyma nadmiaru zachwytu nad nimi. Co ciekawe, dopiero po zakupie zorientowałam się, że zakreślacze mają końcówki w kształcie... gwiazdek. Mam na koncie naprawdę wiele zakreślaczowych zakupów i pierwszy raz w mojej kolekcji zawitały takie dziwy. Są nieco węższe od klasycznych i zakreśla się nimi pionowo, a nie na skos, także nie każdemu będą odpowiadać - ale jak dla mnie fajny gadżet, zwłaszcza że tymi końcówkami można stemplować gwiazdeczki.
Pisałam gdzieś, że magnesów nie kupuję, bo mam już dużo - i to jest prawda, jako ich fanka szybko zapełniłam nimi swoją tablicę magnetyczną. Jednak zdecydowana większość to duże, płaskie magnesy, dlatego uznałam, że kupię zestaw małych pastelowych i rozdzielę je: trzy z motywem lata zostawię w domu na lodówce, a trzy wezmę na tablicę. Pozbyłam się także starych, wyblakłych już magnesów z Danonków i innych promocji.
Nabyłam także taśmy dekoracyjne z motywem serc i zwierzaków domowych. Wiem, że identyczne są na AliExpress, bo taki serduszkowy już kiedyś właśnie stamtąd zamówiłam, ale cenowo wychodzą praktycznie tak samo, a nie trzeba miesiącami czekać na przesyłkę, więc przy okazji kupiłam, zwłaszcza że tutaj mogę wybrać, jaki tylko chcę, a na Alie często dają losowo. Do tego tutaj jest zapasowy wkład. Teraz mogę produkować całe metry serduszek i nie martwić się, że skończą mi się w połowie jakiegoś projektu.
Zdecydowanie najbardziej fancy zakupem są słoiczki z artykułami do stemplowania. W jednym słoiku mam aż 25 drewnianych serduszek idealnych na listy miłosne, w drugim poduszki z tuszem, które można wykorzystać także z innymi pieczątkami. Stempli mam w swojej kolekcji naprawdę dużo i zawsze z trudem odwracam od nich głowę, gdy widzę je w sklepie (ostatnio dumnie zrezygnowałam z zestawu z Lidla, a teraz trochę mi smutno, że ich nie mam, serio), także teraz - mając w trakcie buszowania świadomość, że czas goni - wpakowałam je do koszyka, mimo że pierwotnie planowałam tylko poduszeczki. Ostatecznie okazało się, że ten tusz jest średniej jakości, zwłaszcza różowy i zielony, zaś same stemple są naprawdę fajne. Może trochę monotematyczne, ale idealne do bujo. Ewentualnie do psikusów w szkolnych zeszytach. Lepiej odbić komuś takie serduszko, niż narysować sami-wiecie-co. Chociaż zdania na ten temat pewnie będą podzielone.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza z tej pastelowej oferty i karteczek. Niektórzy marudzą na tegoroczną ofertę Biedronki, a ja naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego. Według mnie same produkty w większości są super, jedynie dystrybucja beznadziejna. Owszem, jest dużo wszystkiego (aż dwie gazetki - łącznie 4 tygodnie, czyli praktycznie cały sierpień!), ale czy to wada? No, ciężko się zdecydować i cierpią portfele, lecz przynajmniej każdy znajdzie coś dla siebie. A że w sklepach panuje bałagan, to raczej norma - klienci zawsze zrobią syf. W mało której Biedronce udaje się obsłudze zachować porządek, bo to chyba najpopularniejszy dyskont w Polsce. A w tych papierniczych drobiazgach dodatkowo grzebią dzieci, to już w ogóle się robi krajobraz jak po bitwie.
Na zakończenie dodam jeszcze, że jeśli ktoś szuka porządnego zakreślacza, to zapraszam do Tigera. Otrzymałam w prezencie kilka rzeczy z tego sklepu, w tym właśnie zakreślacz i szczerze wątpię, że gdziekolwiek dostaniecie większy. Kolor jest intensywny, co jest szczególnie widoczne w porównaniu z biedronkową "gwiazdką", a szerokość wstęgi sięga 1,1 cm. Idealny do "zakreślania tylko tego, co najważniejsze". :) Minusem jest to, że raczej nie zmieści się w żadnym piórniku, ale za to będzie fancy gadżetem na biurku.
Pożegnam Was zatem długopisem w kształcie słomki do picia zimnych napojów (tak, dobrze myślicie, kolejny drobiazg z Tigera) i dodam, że przed nami prawdopodobnie ostatnia odsłona biedronkowego #backtoschool. Mam nadzieję, że więcej gazetek z artykułami szkolnymi już się nie pojawi, bo jeszcze nigdy się nie obkupiłam tak, jak w tym roku... Z tej ostatniej serii planuję kupić syrenkowe akcesoria i kubiki karteczek do domu, bo tutaj straszny ich deficyt. Mam nadzieję, że na nic więcej się nie skuszę, bo tutaj trzeba będzie odłożyć niebawem kasę na takie poważne wydatki jak bilet miesięczny czy zapas soczewek do grudnia. Eh, a tak fajnie się kupowało żelopisy i karteczki... Cóż, przynajmniej mam teraz czym się cieszyć przez długie akademickie miesiące.
Zachęcam do polubienia fanpage, aby być na bieżąco.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza z tej pastelowej oferty i karteczek. Niektórzy marudzą na tegoroczną ofertę Biedronki, a ja naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego. Według mnie same produkty w większości są super, jedynie dystrybucja beznadziejna. Owszem, jest dużo wszystkiego (aż dwie gazetki - łącznie 4 tygodnie, czyli praktycznie cały sierpień!), ale czy to wada? No, ciężko się zdecydować i cierpią portfele, lecz przynajmniej każdy znajdzie coś dla siebie. A że w sklepach panuje bałagan, to raczej norma - klienci zawsze zrobią syf. W mało której Biedronce udaje się obsłudze zachować porządek, bo to chyba najpopularniejszy dyskont w Polsce. A w tych papierniczych drobiazgach dodatkowo grzebią dzieci, to już w ogóle się robi krajobraz jak po bitwie.
Na zakończenie dodam jeszcze, że jeśli ktoś szuka porządnego zakreślacza, to zapraszam do Tigera. Otrzymałam w prezencie kilka rzeczy z tego sklepu, w tym właśnie zakreślacz i szczerze wątpię, że gdziekolwiek dostaniecie większy. Kolor jest intensywny, co jest szczególnie widoczne w porównaniu z biedronkową "gwiazdką", a szerokość wstęgi sięga 1,1 cm. Idealny do "zakreślania tylko tego, co najważniejsze". :) Minusem jest to, że raczej nie zmieści się w żadnym piórniku, ale za to będzie fancy gadżetem na biurku.
Pożegnam Was zatem długopisem w kształcie słomki do picia zimnych napojów (tak, dobrze myślicie, kolejny drobiazg z Tigera) i dodam, że przed nami prawdopodobnie ostatnia odsłona biedronkowego #backtoschool. Mam nadzieję, że więcej gazetek z artykułami szkolnymi już się nie pojawi, bo jeszcze nigdy się nie obkupiłam tak, jak w tym roku... Z tej ostatniej serii planuję kupić syrenkowe akcesoria i kubiki karteczek do domu, bo tutaj straszny ich deficyt. Mam nadzieję, że na nic więcej się nie skuszę, bo tutaj trzeba będzie odłożyć niebawem kasę na takie poważne wydatki jak bilet miesięczny czy zapas soczewek do grudnia. Eh, a tak fajnie się kupowało żelopisy i karteczki... Cóż, przynajmniej mam teraz czym się cieszyć przez długie akademickie miesiące.
Zachęcam do polubienia fanpage, aby być na bieżąco.
Komentarze
Prześlij komentarz